10 października 2010 r.
wycieczka rowerowa: Bielsko-Biała – Mikuszowice Krakowskie – Bystra Śląska (grobowiec Fałatów, skocznia) – Błonia – Kamienica – Jaworze – Nałęże – Górki Wielkie (kościół, cmentarz, muzeum Z. Kossak) – Skoczów – Pierściec – Rudzica – Bielsko-Biała
Słoneczny, niedzielny poranek. Spotykamy się pod Gimnazjum im. Gen. Maczka w Jaworzu. Część grupy dojechała z Bielska, część z Rudzicy. Wiedzieliście o muzeum morskim w sercu gór ? My też nie 🙂 Szkoła posiada rzadkie i cenne eksponaty i miejmy nadzieję, że szybko powstanie pawilon, który pomieści wszystkie zbiory. Przez chwilę więc zanurzyliśmy się w świecie równie fascynującym co ten nasz – górski, a równocześnie tak dla nas odległym i obcym.
Po tym morskim przerywniku pomknęliśmy wąskimi, bocznymi uliczkami Jaworza. Zasłużony przystanek dla tych , którzy mieli już trochę kilometrów w nogach, zrobiliśmy u Ewy Hoczek. Siedzieliśmy na wypełnionej kwiatami werandzie, zajadając się wspaniałym, domowym ciastem i mając przed oczami jesienną panoramę z cudownie kolorową Goruszką. Potem „zgarnęliśmy” Ewę ze sobą i popedałowaliśmy do centrum. Jest co oglądać w tej dużej – małej gminie. Zawsze marzyło mi się, aby choć na chwilę cofnąć się o kilka wieków i zobaczyć te same miejsca w czasach ich pełnego rozkwitu i świetności. Pałac Larischów, piękny park zdrojowy, stawy pełne łódek i kąpiących się kuracjuszy, a to wszystko zamknięte z dwóch stron Goruszką i Młyńską Kępą. Szkoda, że nie można przywrócić tamtych dni…
Dalsza droga poprowadziła przez Jaworze Nałęże do Górek Wielkich i aż pod Skoczów. Powrót to przejazd pięknymi, bocznymi drogami w kierunku Rudzicy. I tutaj rower Franka odmówił całkiem posłuszeństwa. Gdy już trzeba go było nieść na plecach, nie pozostało nic innego jak ewakuacja samochodem. Jeszcze krótki postój u Ani Korzeniowskiej i niepowtarzalne opowieści jej dziadka z czasów II wojny, jeszcze próba przedłużenia tego pięknego dnia… Ale czas jest nieubłagany. Wieczór stanął cichutko na progu, słońce było coraz niżej. Paweł i Przemek uratowali honor wycieczki i wrócili do Bielska na rowerach, zamykając tym samym tę długą pętlę. Reszta z biednym, kalekim rowerem Szefa wracała autem. To był udany dzień. Szkoda, że tylko raz do roku siadamy na dwa kółka…
Anna Chmura